Informacje prasowe
Francuzi nie chcą rejestrować Mercedesów

Mimo tego, od 2013 r. wszystkie samochody produkowane na obszarze UE muszą być wyposażone w nowy czynnik chłodniczy, zaś od 2017 r. normy mają obowiązywać także wszystkie auta sprzedawane na terenie wspólnoty. Daimler jednak postanowił, że nie będzie wprowadzać korzystać z nowego czynnika R1234yf, a ze starego – R134a. Taki ruch spotkał się z dezaprobatą Francuzów, którzy postanowili wprowadzić zakaz rejestracji modeli Klasy A, B i SLK wyprodukowanych po 12 czerwca. Modele te stanowią ponad połowę ogólnej sprzedaży we Francji.
Wydaje się jednak, że Francuzami kieruje nie praworządność, a coś zupełnie innego. Otóż, Unia Europejska stale zaostrza normy dotyczące emisji dwutlenku węgla przez samochody. Formą tego typu norm są średnie maksymalne limity emisji dwutlenku węgla w samochodach danego koncernu. Większość oferty aut francuskich to modele przeznaczone do miejskiej jazdy, wyposażone w małe silniki. W przypadku aut niemieckich, jest już trochę inaczej – dużą część oferty niemieckich producentów stanowią duże auta z większymi silnikami.
Normy są dla Niemców sporym problemem, a kłopoty z dostatecznym obniżeniem średniej emisji CO2 nie mogą zostać rozwiązane wyłącznie przez Smarta (Mercedes) czy też Mini (BMW). Nic więc dziwnego, że kanclerz Angela Merkel gra na zwłokę i stara się opóźnić wprowadzenie nowych przepisów, które negatywnie wpłynęłyby na niemiecką gospodarkę.
Spór nie został zażegnany, a Niemcy dążą do utworzenia koalicji europejskich krajów, które głosowałyby za odłożeniem norm zaostrzających średnie limity CO2. W obliczu podobnych sił obu stron konfliktu, możliwe że głos np. Polski okaże się w tym sporze decydujący. Co przyniesie przyszłość, zobaczymy.